środa, 28 sierpnia 2013

Chłodne wieczory i nocne bieganie.

Tak się jakoś złożyło że ostatnio wybiegam głównie wieczorami a raczej nocą. Na zewnątrz już zupełnie ciemno, twarz owiewa delikatny chłód. Jest cudownie.

Jak dla mnie wręcz idealnie. Na ręce migająca opaska odblaskowa i do przodu. Uwielbiam nocne bieganie, najlepsze jak dla mnie są trasy bez lamp mogę wówczas patrzyć w niebo na gwiazdy i chłonąć noc. Uczucie cudowne, endorfiny na najwyższym poziomie.

Jedynym mankamentem dla mnie w nocnym bieganiu paradoksalnie jest dla mnie mój wał. Jest tam sporo krzaków i boję się ze w pewnym momencie jakiś pijaczek wlezie mi na ścieżkę.  Wiem mogłabym biegać z psem ale później wbiegam na ruchliwą wojewódzką gdzie tiry jadą czasem bardzo blisko mnie i obawiam się że musiałabym z psiakiem ciągle przystawać i wchodzić praktycznie do rowu.

Szkoda że w dzisiejszych czasach nie można czuć się bezpiecznie wychodząc  na ulice. Jednak mimo strachu wybiegam aby poczuć tą radość, tą przyjemność z biegania. Polecam wszystkim.

W mojej głowie, gdzieś na dnie kołacze się nieosiągalny dla mnie obecnie cel 10 km ciągłego biegu. Bardzo bym chciała  przebiec taki dystans. Nie poddaję się jednak i pomału prę do przodu i choć głowa mówi: "ja już chcę więcej, dalej", staram się słuchać moich nóg które po dwóch km dzwonią do głowy mówiąc: "zawracaj już bo jutro pożałujesz". ;) :)

Przyjdzie taki dzień kiedy ogłoszę światu: Przebiegłam 10 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz