środa, 4 września 2013

Przypadkowy sukces


Oj jakiego mam ostatnio niechcieja do biegania. Masakra !!!

Wczoraj wieczorem mój M chciał żebym biegała ale już tak mi było dobrze na łóżeczku że pobiegł sam. Jednak w nocy nie dawało mi to spokoju i dziś rano  o 5.30 wybiegłam. W sumie nie miałam żadnego celu, pierwsze 400 m szłam po czym odpaliłam endomondo i pobiegłam przed siebie.

Na zewnątrz było już jasno co nie zachęcało mnie do biegania, wybrałam w miarę mało zaludnioną trasę. Niestety po przebiegnięciu niecałych 2 km poczułam pilną potrzebę powrotu do domu i odwiedzenia tronu. Och masakra pomyślałam, co ja biedna zrobię z tych polach. Ścisnęłam cztery litery i potruchtałam dalej. niestety dyskomfort towarzyszył mi już do końca biegu.

W tym momencie włączyła się moja głowa mówiąc: "zawracaj, nie dasz rady dalej biec, trzeba jeszcze wrócić, zaraz zaczną boleć cie nogi i znów nie będziesz mogla biegać, o widzisz już czujesz kolkę, a nie mówiłam?'

Próbowałam jakoś zagłuszyć myśli i biegłam dalej, w drodze powrotnej myślałam tylko o tym żeby jak najszybciej być w domu.

Nie dość tego jakiś kilometr przed domem uświadomiłam sobie ze moje endomondo nic od dłuższego czasu do mnie nie mówi. Jak sie za chwilę okazało nie mówiło ale liczyło, jednak ja oczywiście musiałam je wyłączyć ( nie specjalnie ale co z tego). Nie wyprowadzilo mnie to jednak z rownowagi włączyłam nowy trening i truchtem do ukochnego domku.

Z oczywistych powodów nie miałam dziś rozciągania po biegu, ale satysfakcję niesamowitą.




dla uśmiechających się w tym momencie dodam że satysfakcję miałam z przebiegniętego dzisiaj dystansu. Udało mi się bowiem przebiec w sumie 5 km 150 m
Tadam :) bardzo się cieszę i pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. 5:30?? masakra, próbowałam wstać kiedyś o 5 na bieganie...ni udana była to próba;-)

    gratulacje!!;-)

    OdpowiedzUsuń