piątek, 14 marca 2014

Wiosna wiosna ach to ty

Tak, tak, wraca do nas wiosna i ja wracam razem z nią do biegania. Po pięciu tygodniach choroby mój organizm był totalnie wykończony, mimo że morfologia wyszła nawet w miarę to mój lekarz przestrzegał "Paulina twój organizm daje ci wyraźne sygnały że jest na skraju wycieńczenia".

Najważniejsze, że już po wszystkim.

Hmm ... może nie do końca, bo po tak długiej przerwie BARDZO nie chciało mi się znów wyjść i pobiegać.  Wydawało mi się, że cała moja wcześniejsza praca poszła w las, kondycja zerowa i co znów zaczynać od początku???

I tym razem na ratunek przyszedł mi mój pies i o dziwo mąż a raczej jego brak. Zabrzmiało dziwnie?? już wyjaśniam o co chodzi.
Otóż pasją mojego męża są owczarki niemieckie. Poświęca im sporo czasu, niestety obowiązki służbowe zmusiły go do wyjazdu i chcąc nie chcąc musiałam zająć się jego podopiecznym. Na początku były to spacery, po prostu musiałam psiaka wyprowadzać, jak tak sobie pospacerowałam kilka dni przełamałam się i zgodziłam się (po namowach męża)  wziąć psa "na rower". Mąż pouczył mnie wcześniej, że pies nie może biegać codziennie ponad 10 km (biedaczek tak jak ja też wraca do siebie po chorobie), a ja rozochocona chciałam pedałować każdego wieczoru, dlatego co drugi dzień po samotnych 10 km na rowerze zabierałam psiaka na przebieżkę ok 1,5 km. I tak jakoś od tygodnia znów biegam :)

Nie dość tego ku mojemu zdziwieniu i dołożonych do stanu posiadania kilogramów moja wypracowana wcześniej kondycyjka wcale nie przepadła, przebiegam 1,5 km bez ustanku, nie dość tego ten dystans nie jest dla mnie wielkim problemem. W głowie pojawiają się myśli "świetnie ci idzie powtórz trasę jeszcze raz", ale zdrowy rozsądek bierze górę i wracam grzecznie do domu po zrealizowaniu założonego planu.
Czuję, że jest jeszcze za wcześnie na wielkie wyczyny i forsowanie swojego ciała, delikatnie pobolewają mnie łydki i piszczele więc jest to dla mnie wyraźny sygnał POMALUTKU.

Dziś w planach znów rower tym razem bez psa a później bieganie. Mąż wraca z delegacji więc zajmie się swoim "NASZYM" pupilem a ja popracuję troche nad sobą.

Najważniejszy pierwszy krok, cieszę się za mam go już za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz